„Inny nie znaczy winny – o samotności, niezrozumieniu i realnych problemach wokół nas”

Problemy są tuż obok nas… realne problemy, z którymi my, dorośli, sobie nie radzimy. Brak wsparcia i wiedzy, jak sobie z nimi poradzić, jest ogromny. Od 18 lat pracuję z ludzkim nieszczęściem i  często nachodzi mnie myśl, że lepiej już było. Centralnie wsparcia brak, mnóstwo tematów zastępczych, a my licytujemy się, czyja prawda lub potrzeba jest ważniejsza. Kto jest silniejszy. Pojawiają się chybione pomysły – „tam się sprawdziło, tam to zadziałało”… a u nas nie zadziała, bo społecznie daleko nam do zrozumienia podstawowych rzeczy. Brakuje nam wzajemnego zrozumienia.

Przeczytałam ten tekst [ https://wiadomosci.wp.pl/mamus-obiecuje-juz-nie-bede-cpac-7069563150256992a?fbclid=IwZXh0bgNhZW0CMTEAAR0Mwlthm06q8JoEMCiB9gTB_ENRXlHMkBptZKbQ3bxioImCieU8uKM3lN8_aem_fP-0-enPM1NLcjDN-lMptw ] i pomyślałam o samotności i tych rodziców i tych dzieci. Dobrze jeżeli rodzice mają pieniądze i mogą wykorzystać absolutnie wszystkie możliwości łącznie z prywatną terapią. Są też rodzice, którzy nie mają możliwości tak dobrych jak poprzednicy???? I co wtedy. A co z rodzicami, którzy nie mają zasobów albo sami mają problemy z uzależnieniami….?

Oni często trafiają do nas, do organizacji pozarządowych. Ktoś mi państwa polecił, znajoma znajomej u państwa otrzymała pomoc, byłem u was na zajęciach… z jednej strony to dobrze, bo to kawałek o jakości. Ale spójrzmy na drugą stronę medalu. Ile przeszkód muszą pokonać organizacje pozarządowe, by robić swoją pracę. Jak często udowadniają, że ta praca jest bezcenna. Doceniamy Was, wysoko cenimy Waszą pracę… i co z tego? Co mamy z tym zrobić? Jak powiedzieć matce, że nie przyjmiemy jej dziecka, bo nie ma miejsca? Jak powiedzieć kobiecie, że musi szukać pomocy gdzie indziej, bo u nas brakuje miejsc? Jak powiedzieć ojcu, który nie widzi swoich dzieci, że nie mamy miejsca na terapię dla niego? Jak to zrobić? Z pewnością  kulturalnie.

Jako młoda dziewczyna, zaczynając praktyki w Zakładzie Karnym, poznałam chłopaka, który napadając na staruszkę i okradając ją, doprowadził do jej śmierci. Ukradł zaledwie 5 złotych… za które nie kupił narkotyków, jak planował. Trafił do więzienia. Pamiętam jego matkę z widzeń… piękna kobieta, z widocznym bólem i bezsilnością. Jak to powiedziała: „Czuję coś takiego, czego nie umiem nazwać, bo z jednej strony cieszę się, że mój syn żyje,  że dostał nauczkę, ale z drugiej strony czuję potworną złość do siebie, że jako matka zawiodłam”.

Codziennie ktoś dzwoni do naszej Fundacji po pomoc… codziennie ktoś cierpi, codziennie ktoś myśli, że jest gorszy… bo przecież innym się układa, inni mają lepiej… a on/ona jest gorszy, słabszy, inny… Inny nie znaczy winny. Może bardziej samotny, może silny za długo, może za długo noszący maskę szczęścia, która tak dobrze ukrywała jego/jej cierpienie… może…

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *