Czasu danego… nigdy za wiele…
Każdy z nas ma swój czas, swój rytm. Ale czasem, gdy ten czas na nas spada, nie potrafimy go przyjąć. Zamkamy się na to, co nas otacza, widzimy jedynie czubek własnego nosa.
W weekend nawet zobaczyłam znaki w Ludziach, którzy podobnie jak ja wielbili tańcem. Czułam, że mogę być sobą, czułam się wolna i przytulona
A później coś się zmieniło. Klik – moje ciało się zablokowało, ktoś był i uporczywie go nie ma… Teraz czuję niezrozumienie, oddalenie. Niby razem, a jednak osobno…
Rano, przy kawie, te myśli krążą mi po głowie. Włączył się tryb „kaczka przeżuwaczka”, chcę zrozumieć, kiedy nastąpił ten moment zmiany, ale na odpowiedź trzeba jeszcze poczekać… a może trzeba ją usłyszeć???
Ahoj!
Ps. To zdjęcie z netu, ale wraca do mnie jako wspomnienie, przypomina, podpowiada.
Może to znak?