Małe dotacje: mniejszy brat czy nielubiany kuzyn? Agnieszka Tobota: Mała dotacja na start

Nasze doświadczenia z małymi dotacjami są zarówno bolesne, jak i wspaniałe. Te dobre pamięta się na długo i długo z nich korzysta, np. przy pozyskiwaniu dotacji miejskich na większe kwoty lub na projekty wieloletnie.


Nasze doświadczenia z pozyskiwaniem funduszy miejskich zaczęły się od kontaktu z jednym z biur Urzędu m.st. Warszawy, gdzie usłyszałam: „Napiszcie najpierw wniosek na mała dotację, abyśmy mogli was poznać” Pomyślałam, że to nic strasznego,  może od tego zacznie się współpraca. I tak też się stało.

Potrzebowaliśmy wsparcia ze strony sektora publicznego

Napisaliśmy wniosek o dofinansowanie projektu w trybie małej dotacji. Wspierała nas w tym i pomagała nam urzędniczka, pani Elżbieta. Mieliśmy szczęście spotkać osobę, która pokazała nam „chęć czynienia dobra” od strony formalnej. Jej pomoc była bardzo istotna w tamtym momencie, gdyż przez pierwsze lata działalności moja organizacja pozyskiwała finansowanie przede wszystkim od darczyńców biznesowych. Środki własne pochodziły również z prowadzonych przez nas działań szkoleniowych. Potrzebowaliśmy jednak wsparcia ze strony sektora publicznego, ponieważ tu można starać się o dofinansowanie na kompleksowe projekty i pojedyncze inicjatywy.

Bolesne doświadczenia i dobre wspomnienia

Złożyliśmy zatem wniosek o małą dotację. Jakie z tego wyciągnęłam wnioski? Dość bolesne. Dlaczego? Po pierwsze, nie sądziłam wtedy, że będzie to wymagało takiej ilości dokumentów. Po drugie, do kwoty małej dotacji tj. 10 tys. zł dołożyłam jeszcze 20% ze środków własnych fundacji. Było to dla mnie trudne, ponieważ zadanie nie było realizowane dla fundacji tylko dla Potrzebujących. 

Mam też jednak przyjemne wspomnienia, ponieważ dzięki tej dotacji zrealizowaliśmy nasze pierwsze, ważne działania skierowane do dzieci i młodzieży, a dotyczące przemocy. Konkurs „Przemoc oczami dziecka” pozwolił na zaangażowanie w konkurs plastyczny i rozmowy o przemocy ponad 200 uczniów warszawskich szkół podstawowych. Zwycięzcy konkursów  zostali nagrodzeni super rowerami. Uśmiechy na ich twarzach – bezcenne. Rodziny z doświadczeniem przemocy, które dzięki udziałowi dzieci w konkursie zostały objęte wsparciem – bezcenne.

I to się pamięta długo, drodzy Państwo, przystępując do konkursów na większe kwoty dotacji czy na projekty długoletnie.

Dzięki małym dotacjom realizujemy pomysły wynikające z potrzeb

Z perspektywy ładnych paru lat mogę powiedzieć, że doświadczenie realizacji małych grantów było bardzo potrzebne i dużo wnoszące. A jak to wygląda teraz? Dzięki małym dotacjom realizujemy pomysły, które rodzą się czasem dość spontanicznie, wynikają z potrzeb podopiecznych Fundacji lub wydarzeń, sytuacji społecznych.  Tutaj ważne dla nas akcje: „Praga przeciw przemocy”, konferencja „Powiedz o tym komuś” skierowana dla osób doświadczających przemocy, organizacja Nocy Muzeów w Rodzinnej Klubokawiarni Praskiej. To projekty sfinansowane z małych dotacji w ciągu ostatnich trzech lat. Przyniosło to  duże efekty.

Niewielki nakład daje spore i wymierne rezultaty

Dlatego szczególnie młode organizacje zachęcam do „przygody” z tym rodzajem  finansowania ze źródeł publicznych. Co daje mały grant? Możliwość sfinansowania konkretnego pomysłu, dobrze dobranych i potrzebnych działań dla ściśle określonej grupy odbiorców. Dzięki temu ten niewielki nakład daje spore i wymierne rezultaty. 

Pomysł, zanim przelejecie go na papier, warto skonsultować z biurem lub dzielnicą, do którego lub której chcecie składać wniosek. Warto przedstawić im swój pomysł jak  najbardziej szczegółowo, zadawać pytania. Być może zabrzmi to trywialnie, ale ta osoba w biurze czy dzielnicy wie, jakie projekty mają szanse otrzymać dofinansowane i może pomóc, wesprzeć przy przygotowaniu dobrej oferty.

Artykuł dla https://publicystyka.ngo.pl/debata-male-dotacje-mniejszy-brat-czy-nielubiany-kuzyn-agnieszka-tobota-mala-dotacja-na-start

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *